poniedziałek, 14 października 2013

O prowokacji blogerek słów kilka...

Na pewno wiele z Was słyszało o prowokacji Filipa Chajzera w Dzień Dobry TVN, którą przygotował, aby obnażyć niedouczenie ludzi podających się za znawców jakichś tematów.  Zacznijmy od tego, że pomysł ten powstał w głowie niejakiego Jimmiego Kimmela, bardzo znanego prowadzącego w Stanach, który sprawił takiego psikusa tamtejszym "znawcom" modowym. Wiem, że my nie zajmujemy się modą, nie pokazujemy stylizacji itd, ale jednak te wszystkie blogowe światy są bardzo podobne. Każda z nas chce mieć jak najlepszego bloga, pokazywać nowości, przyciągać czytelników. Każda chce zaistnieć. 

Obecnie mamy wielki boom na blogerki prowadzące nas za rączkę po świecie mody, udając, że stylizacje prosto z wybiegów są w zasięgu ręki, dla wszystkich. Nie jestem zbyt obeznana w tym świecie, ale jako obiektywny "visitor" na takim blogu widzę, że najpopularniejsze blogi to te pełne oszustwa. Dlaczego? Większość zdjęć na takich blogach jest daleka od amatorskich, porządne aparaty, profesjonalni fotograficy, make-up i fryzura jak z okładki plus wisienka na torcie - obróbka w kochanym photoshopie. Gdzie tu jest miejsce dla faktycznych dziewczyn z ulicy? Nikt mi nie powie, że ma codziennie czas stać 2h przed lustrem dopasowując ciuchy i kręcąc włosy. Po drugie, rzadko kiedy widzę stylizacje, które faktycznie nadają się do wyjścia z domu. Tak naprawdę każda z nas może wyjąć wszystko z szafy, sklecić jakiś dziwny strój, który nie nadaje się do publicznego pokazania i wmówić ludziom w internecie, że to jest właśnie kreatywne myślenie, oryginalność i odwaga. Może ja jestem z małego miasta i się ubieram nudno i w ogóle się nie znam, ale na pewno nie założę 5 łańcuszków, 15 bransoletek i kolczyków do pasa bo tak jest modnie. Tylko by się na mnie sroki rzuciły ;) 




Jestem ZA kreatywnością, ZA odwagą i ZA umiarem! Może to mnie czyni ZAściankiem ;)

A wracając do prowadzenia bloga, bo to miał być temat (;P), to po prostu mało kiedy czuje się prawdziwą pasję. Media kreują blogowanie jako zajęcie, z którego można żyć itd. i dlatego wiele osób myśli, że założy bloga, wrzuci parę fotek i już nie musi wstawać rano do pracy/szkoły. Niestety to bardzo często na blogach widać. Widać desperację, wszechogarniającą potrzebę tzw. lajka. Każdy udaje znawcę, a tak naprawdę nie zna podstawowych firm, projektantów, nie jest w stanie nic doradzić. Mądrych blogów jest garstka i wcale nie są tymi najpopularniejszymi. Niestety na blogach urodowych i paznokciowych też można takie posty pod publiczkę zaobserwować. Będę Cię obserwować jak Ty będziesz mnie obserwować, będę 5 razy dziennie wklejać obrazki z internetu - inspiracje, pisać nie muszę, a co tydzień będę organizować rozdania bo przecież inaczej nikt nie będzie tu wchodził. Pytanie tylko po co? Przecież to wszystko mija się z celem bloga czyli zarażania ludzi swoją pasją, pomagania im, umilaniem czasu.

Dla mnie to wyścig, którego nie zamierzam podejmować bo robię to co robię przede wszystkim dla siebie. Przede wszystkim w zgodzie z innymi rzeczami w moim życiu. Nie będę malować paznokci po nocach bo wolę się przytulać z narzeczonym ;) Fajnie, że internet to miejsce gdzie każdy może mieć swój świat, a nawet się wypromować, ale trzeba pamiętać żeby nie stracić tej pasji, że nie najważniejsza jest ilość obserwujących tylko satysfakcja, że się coś tworzy. A przede wszystkim najważniejsze jest to życie poza internetem. Rodzina, przyjaciółki, chłopacy/mężowie, dzieci...bo nieważne ile postów wrzucimy w ciągu tygodnia na bloga, najważniejsze ile razy zadzwonimy do mamy powiedzieć, że ją kochamy ;) A jak będziemy chorować leżąc w łóżku to ważne żeby miał nas kto potrzymać za rękę, a nie żeby mieć nienaganny manicure ;)

Nie mogłam się powstrzymać ;)




xoxo, Nika

sobota, 12 października 2013

Trening czyni mistrza?

Chociaż za oknem coraz mniej zachęcająca pogoda to ja jestem tak pozytywnie nastawiona do życia, że postanowiłam zrobić typowo letni wzór na paznokciach. Wszystko mi się układa lepiej niż mogłam sobie wymarzyć, no może poza tym, że miałam zostać gwiazdą Hollywood, ale akurat to mi nie wyszło ;P Już niedługo pochwalę się Wam co mnie tak uszczęśliwia i powstrzymuje przed szaleństwem na paznokciach. Jest to też sprawcą tego, że każdy paznokieć mam w inną stronę, jeden dłuższy, drugi dłuższy...ale to wszystko nieważne ;)

Zdecydowanie uwielbiam tworzenie na paznokciach i dopiero sobie zaczynam przypominać ile frajdy (i nerwów) mi to sprawia. Niestety wyszłam z wprawy, której i tak mi jeszcze brakowało, ale w końcu trening czyni mistrza i jeszcze mi się precyzja wyrobi :D Oto moje małe co nieco:


 Wy już przygotowujecie się do jesieni czy wciąż tęsknicie za latem? :) Niech moc będzie z Wami!

xoxo, Nika

poniedziałek, 7 października 2013

Zakupy w Born Pretty Store - moje wrażenia

Na pewno każda z Was doskonale zna sklep zza oceanu Born Pretty Store, a już na pewno każdej z Was jego nazwa obiła się o uszy. Dlaczego lubimy ten sklep? Z bardzo praktycznego powodu, ma szeroki asortyment produktów do zdobienia paznokci, z których większości nie dostaniemy w Polsce. Jeśli jesteś jedną z osób, które jeszcze wahają się czy zrobić tam zakupy to koniecznie przeczytaj ten post!

Robienie zakupów w BPS nie jest trudne jeśli posługujemy się choć podstawowym angielskim. Standardowo zaczynamy od przejrzenia oferty i dodaniu interesujących nas produktów do koszyka. Potem trzeba założyć konto PayPal, aby zapłacić na zakupy. Trwa to chwilę, ale również nie jest specjalnie trudne. Na szczęście nawet po przeliczeniu dolarów na złotówki, zakupy nie wychodzą drożej niż  w Polsce, a już na pewno nie jeśli akurat trafimy na promocję. Ponadto na wielu blogach możemy znaleźć kody zniżkowe na 10%.



Dobra, jesteśmy na etapie zapłaty za zamówienie. Niby już wszystko zrobione i teraz czekamy na upragnioną paczuszkę. Tylko czy dojdzie? Przecież Stany są daleko! Otóż bardzo prawdopodobne jest, że przesyłka nie dojdzie. Co wtedy?

Swoje zamówienie w BPS złożyłam zachwycona ćwiekami, matowymi lakierami, dekoracyjnymi tasiemkami w marcu (!), a do tej pory go nie otrzymałam. Oczywiście nie to, że siedziałam z założonymi rękami przez pół roku czekając na kilka dupereli. Otóż po miesiącu czekania napisałam do sklepu wiadomość, nie dostałam żadnej odpowiedzi, ale pomyślałam, że pewnie to moja wina bo oczywiście jak to blondynka zapomniałam dodać numeru zamówienia w treści wiadomości. Poprawiłam swój błąd i napisałam kolejną wiadomość, na którą dostałam bardzo miłą odpowiedź, że oni nie są w stanie sprawdzić tej przesyłki, żebym potwierdziła prawidłowość adresu i żebym poczekała jeszcze tydzień i dała znać. Oczywiście przesyłka dalej nie znalazła się w mojej skrzynce więc napisałam kolejną wiadomość, na którą znowu dostałam miłą odpowiedź, że najprawdopodobniej przesyłka zaginęła, i że jak najszybciej wyślą mi kolejną taką samą. Pomyślałam wtedy, że to bardzo miło z ich strony bo przecież mogłam ich oszukiwać. ALE jak się pewnie domyślacie i ta druga przesyłka nie doszła ani po miesiącu, ani po dwóch, a moje kolejne maile pozostawały bez odpowiedzi.

Morał jest z tej historii taki, że warto się rozejrzeć dokładnie w polskich sklepach w poszukiwaniu wymarzonych artykułów paznokciowych bo zamawiając aż zza oceanu zawsze ryzykujemy, zwłaszcza, że oni wysyłają przesyłki nierejestrowane czyli nawet nie możecie być pewne, że faktycznie zostały wysłane. Wielka Brytania jest już o wiele bardziej bezpieczna. Ja nie straciłam może jakiejś horrendalnej sumy bo 50 zł, ale niesmak z powodu bezsensownego czekania kiedy mogłam już dawno kupić te rzeczy na miejscu oraz poczucie niesprawiedliwości i oszukania pozostały.


xoxo, Nika

wtorek, 1 października 2013

Zaginęła w akcji

Tak, tak, jest mi bardzo wstyd, że od 3 miesięcy nie wysiliłam się żeby namalować coś więcej niż dwie warstwy jednego koloru na paznokciach. A właściwie to nie mogę być taka surowa, raz zdarzyło mi się mieć wzorek! Niestety to żadne odkupienie win. Zrobiłam sobie po prostu wakacje, ale tak już się za Wami stęskniłam, że chciałam przypomnieć, że żyję ;) Obiecuję nadrobić zaległości na Waszych blogach i oczywiście już za kilka dni dołożę od siebie coś ciekawego do świata lakieromaniaczek. A poniżej moje jedno jedyne zdobienie zrobione w ciągu 3 miesięcznego odwyku, zrobione specjalnie na mój wakacyjny wyjazd na mazury. Na zdjęciu już po przejściach, ale tak czy siak dobrze mi służył ;)

P.S Czy ktoś miałby ochotę w skrócie mi opowiedzieć co się działo? :)

xoxo, Nika

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Projekt Trendy Tydzień 7 Podsumowanie + Losowanie

Hoho, tyle zaległości mi się ostatnio nazbierało, że aż się boję zaczynać, ale w końcu trzeba się odkopać ;) Dzisiaj przychodzę z podsumowaniem ostatniego tygodnia TRENDY, który powinno było już być dobre 2 tygodnie temu, ale moje motto brzmi - lepiej późno niż później - :) Żeby też już nie przedłużać na końcu notki wiadomość o wylosowanej nagrodzie dla jednej z Was za udział w projekcie ;)

TYDZIEŃ SIÓDMY:


Zu (http://zumaluje.blogspot.com/)



















Anita Kulikowska (anitakulikowska89.blogspot.com/)

































No i to wszystko, koniec projektu! Bardzo, bardzo dziękuję Wam za udział i za wytrwałość. Nie sądziłam, że tak dobrze to pójdzie, i że będziecie takie systematyczne. Mam nadzieję, że wszystkie się dobrze bawiłyście i chętnie spotkacie się tutaj w nowym projekcie za jakiś czas ;) A teraz nie przedłużając, jak obiecałam każda z Was, która zmalowała co najmniej połowę projektu (nie było z tym problemu bo prawie wszystkie oddałyście wszystkie prace) miała szansę na nagrodę. Losowanie odbyło się dzisiaj i ....papamapampam, szczęśliwą jest:


Proszę Joannę o kontakt mailowy. I gratuluję! Wybrałam coś co sama lubię i już kilka razy polecałam, a nie każdy ma dostęp do tych małych cudaków więc oto co zwyciężczyni dostanie w paczuszce:


 xoxo, Nika

piątek, 14 czerwca 2013

Projekt Trendy Neopastele = Saran Wrap

Już dawno zrobiłam to zdobienie z myślą o projekcie, ale chciałam je powtórzyć bo nie do końca zadowolił mnie efekt. Przede wszystkim do metody saran wrap polecam wybieranie kontrastujących kolorów, wtedy efekt jest chyba najbardziej widoczny. Plus mama podkradła mi top coat i żeby czymś to wyrównać użyłam lakieru matującego, nie był to dobry zabieg ;P Teraz uznałam, że człowiek uczy się na błędach i mój pierwszy saran wrap wcale nie jest taki zły żeby całkiem go usunąć z pamięci. I jak?


Ogólnie nie miałam ostatnio czasu bo pochłonęły mnie prace weselne, jak przysiądę do menu, utworów, zabaw itd to po prostu nim się obejrzę jest wieczór i dzień minął ;) Po weselne inspiracje zapraszam na mój PINTEREST ;) A w kosmetyczce kolejny piasek do kolekcji i nowy top coat do wypróbowania. Miałyście?

 xoxo, Nika
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Pin